Przejdź do treści

Michał Żyliński | Paracycling | Biznes w Dubaju | Zero Załamki

Michał Żyliński | Zero Załamki | Para–kolarstwo | Biznes w Dubaju

Opis Michała Żylińskiego

Michał Żyliński – para-sportowiec, przedsiębiorca a w wolnym czasie mówca motywacyjny i influencer, prowadzący fanpage Zero Załamki. Kiedyś manager a potem dyrektor w międzynarodowej firmie mieszkający w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich oraz pasjonat siatkówki plażowej trenujący po 3h dziennie na plażach Zatoki Perskiej. Dzień Kobiet 2016 roku przewrócił jego życie o 180 stopni. Życiowy upadek okazał się jednak pretekstem do nowych wyzwań i realizacji kolejnych marzeń. — Strony Michała: www.fb.com/ZeroZalamki oraz www.PowerBELTS.pro

Linki:

Youtube: https://youtu.be/WDnXzopctxw

Spotify: https://open.spotify.com/show/13a1rFrOLAaFrBpIvLMb3h

Apple Podcast: https://podcasts.apple.com/pl/podcast/forc-biznes-sport/id1545851146

Google Podcast: https://podcasts.google.com/feed/aHR0cDovL2N5cHJpYW5nd296ZHouY29tL2ZlZWQv

Spis Treści:

  • W opisie filmu na youtube są linki czasowe do kolejnych wątków filmu.

Tranksypcja

Wstęp i przedstawienie Michała Żylińskiego

(00:01) Witam w kolejnym podcaście, wywiadzie, dzisiaj mam przyjemność zadawać pytania Michałowi Żylińskiemu, który jest parasportowcem, przedsiębiorcą, a w wolnym czasie mówcą motywacyjnym i influencerem, prowadzącym fanpage „Zero Załamki”. Kiedyś manager, a potem dyrektor w międzynarodowej firmie, mieszkający w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pasjonat siatkówki plażowej trenujący po 3 godziny dziennie na plażach Zatoki Perskiej. W 2016 roku swój ukochany sport musiał zmienić. Dlaczego? Skąd pomysł na parakolarstwo? Dzisiaj dowiemy się nie tylko tego, ale również wielu innych ciekawych kwestii związanych z biznesem i niepełnosprawnością w biznesie, także myślę, że czeka nas wiele interesujących informacji. Michale, dziękuję, że przyjąłeś moje zaproszenie.

(00:54) muzyka w tle

(01:00) To ja dziękuję, dziękuję za zaproszenie, dziękuję za naszą rozmowę, myślę, że będziemy mieli parę ciekawych tematów do przedyskutowania. No i dziękuję za ten ładny, miły wstęp.

(01:14) Tak, wstęp tak naprawdę zaczął się jakieś 2 godziny temu, kiedy zrobiliśmy sobie wspólny trening, ja na rowerze startowym, Ty na swoim hand-bike’u, i zrobiliśmy razem 40 kilometrów.

(01:28) Tak, właśnie skończyliśmy – stąd ten strój, tak że to nie jest przypadek, że akurat jestem cały na czerwono, w stroju klubowym. Rzeczywiście udało nam się dzisiaj pokręcić troszeczkę, 40 kilometrów zrobione. Trening zrobiony, także możemy porozmawiać.

(01:50) Wszystko aerobowo, także mamy jeszcze siłę, żeby zrobić ten wywiad.

(01:53) Dokładnie, dokładnie tak. 

Skąd pomysł na parakolarstwo?

(01:55) Wracając do pytania, skąd pomysł na parakolarstwo?

(02:01) Przede wszystkim zaczęło się, jak wspomniałeś, w 2016 roku, kiedy pojechałem na wakacje ze znajomymi, na snowboard, to było jedno z moich hobby. Nie powiedziałbym, że pasja, bo pasją była siatkówka plażowa, wręcz taką półzawodową, natomiast miałem hobby w postaci snowboardu. Miałem wypadek w Szwajcarii, w szwajcarskich górach, doprowadził do tego stanu, który mamy teraz. Jestem na wózku. Nastąpił uraz rdzenia kręgowego, w wyniku czego jestem sparaliżowany od połowy klatki piersiowej w dół, mam delikatnie porażone ręce, także powiedzmy 80-85% sprawności utraciłem, i poruszam się już od 5 lat na wózku. Będąc jeszcze w szpitalu, w Polsce, bo po niecałych 3 tygodniach zostałem przetransportowany do Polski, gdzie się rehabilitowałem, była akurat… Bo tak na marginesie, wypadek miał miejsce w Dzień Kobiet, 8 marca, no i potem rehabilitacja w czasie wakacji, gdzie będąc jeszcze przykutym do łóżka szpitalnego, miała miejsca olimpiada, a potem paraolimpiada, którą zacząłem śledzić. Tam zobaczyłam, że swój kolejny złoty medal paraolimpijski zdobywa Rafał Wilk. Stwierdziłam, że ten rower, rower ręczny, w pozycji leżącej, jest czymś naprawdę ciekawym. Wiedziałem, że w siatkówkę plażową już nie zagram, z oczywistych względów, więc zacząłem się zastanawiać, co innego mogę uprawiać, bo wiedziałem, że do sportu chcę wrócić, ponieważ to była bardzo ważna część mojego życia i mojego stylu życia wręcz. Padło właśnie na parakolarstwo. Jak tylko wyszedłem ze szpitala, to po paru miesiącach udało się już taki rower zamówić, od razu wyścigowy, bo wiedziałem, że będę chciał trenować ten sport i spróbować swoich sił. No i rzeczywiście, po paru miesiącach zacząłem już treningi i na tyle spodobała mi się ta wizja wiatru we włosach i tysiąca kilometrów pokonywanych na różnych ciekawych drogach, że zostałem przy tym sporcie.

(05:05) Dzisiaj zauważyłem, że minęło 5 lat, odkąd uprawiasz ten sport, dzisiaj nasze prędkości…

(05:11) 4 lata właściwie, 5 lat, odkąd jestem na wózku.

(05:14) Czyli 4 lata, dzisiaj nasze prędkości dochodziły w takim treningowym tempie do 30hm/h, napędzałeś swój rower tylko mięśniami rąk, także jestem pełen podziwu. Dziękuję także, że dałeś mi się przejechać chociaż chwilę na swoim rowerze. Faktycznie pozycja jest niesamowita, bo praktycznie leży się na drodze i jest bardzo fajna aerodynamika. Zupełnie nowe doświadczenie kolarstwa. Potrafię zrozumieć, dlaczego się zakochałeś w tym sporcie. 

Od czego zależy sukces w sporcie parakolarstwa?

(05:50) Od czego zależy sukces w sporcie parakolarstwa?

(05:56) Właściwie, jeśli ktoś uprawia kolarstwo, to ten sport jest tożsamy, ponieważ tak naprawdę polega dokładnie na tym samym. Jest taka sama specyfika, tyle że zamiast nóg używamy rąk. Właściwie mówiąc węziej w handcyclingu, czyli kolarstwie ręcznym, ponieważ parakolarstwo to też kolarze siedzący na normalnych rowerach, na przykład z amputacją czy z zanikiem mięśni. Ta dyscyplina jest dosyć szeroka, jeżeli chodzi o spektrum różnych rodzajów niepełnosprawności, natomiast tak samo zależy od Twojej wydolności, od wytrenowania, tak samo trzeba wykręcić te tysiące kilometrów na treningach – treningach interwałowych, treningach tlenowych. Tak samo najpierw budowa bazy tlenowej, później praca nad siłą, prędkością, mocą. Przede wszystkim, trenuję również na pomiarze mocy. Także trening wygląda dokładnie tak samo.

(07:12) Czy są jakieś firmy, jacyś sponsorzy, którzy Ciebie wspierają, dzięki którym realizacja tej pasji staje się możliwa?

(07:20) Zdecydowanie, muszę poruszyć tutaj dwa aspekty. Z jednej strony właśnie wsparcie sponsorów i patronów, ponieważ mam paru patronów na platformie Patronite, natomiast bardzo ważni są też sponsorzy – chociażby firma Hydro, która jest moim sponsorem tytularnym, Power Belts Pro, czy też wsparcie miasta. O tych sponsorów naprawdę trzeba dbać i trzeba ich szukać, ponieważ jest to sport bardzo drogi, nie jest mainstreamowy, więc finansowanie jest bardzo ważne. Także z jednej strony to jest ogromne wsparcie sponsorów czy patronów, którym bardzo dziękuję i których pozdrawiam, natomiast z drugiej strony też praca, ponieważ jestem przedsiębiorcą i staram się łączyć pracę ze sportem, żeby móc ten sport uprawiać, mieć na niego czas i możliwości.

(08:36) Mówiłeś, że w zeszłym roku przejechałeś 10 000 kilometrów, tak?

(08:41) Tak, przekroczyłem 10 000 kilometrów. Kiedy jestem zdrowy i jestem w formie, zakręcam się koło 1000 kilometrów miesięcznie. Od tego odeszło 3 tygodnie na koronawirusa, 2 czy 3 tygodnie na zabieg nosa, no więc zostało 10 pełnych miesięcy z kawałkiem i to pozwoliło przekroczyć tą granicę 10 000 kilometrów. Jestem zadowolony.

(09:19) Twój nakład pracy – biorąc pod uwagę to, że napędzasz rower siłą mięśni rąk – jest niesamowity, także na pewno Twoi sponsorzy muszą widzieć Twój zapał i Twoją pasję, i wierzyć w to, że chociaż trochę tego zapału i pasji przeniesie się na ich wizerunek, dzięki czemu to właśnie Ciebie sponsorują. 

Czym różni się sport osób niepełnosprawnych od sportu osób pełnosprawnych?

(09:44) Czym różni się sport osób niepełnosprawnych od sportu osób pełnosprawnych?

(09:49) Z jednej strony mógłbym powiedzieć, że niczym, jeśli chodzi o wysiłek, o specyfikę trenowania – jest dokładnie taki sam, natomiast rzeczywiście warto powiedzieć o paru różnicach. Są to różnice przede wszystkim w kategoriach niepełnosprawności, które w tym sporcie istnieją. Powiem trochę więcej, o co chodzi. W sporcie osób pełnosprawnych, na starcie ludzie mają te same warunki, tak samo umięśnione ciało, te same mięśnie, te same możliwości wydolnościowe – powiedzmy, że te warunki są wyrównywane, natomiast w sporcie osób niepełnosprawnych, należało jednak stworzyć kategorie, które wyrównają możliwości fizyczne. Ponieważ w zależności od tego, jaka to jest niepełnosprawność, ma się bardzo określone możliwości fizyczne. Na przykładzie właśnie parakolarstwa: u nas jest aż 5 kategorii. I teraz, o co w nich chodzi: ja jestem w tak zwanej kategorii h2. Zacznę od h1. H1 to uraz na poziomie szyjnym kręgosłupa, wyższym szyjnym, powiedzmy c5, gdzie osoba o takim urazie ma sparaliżowany cały tułów i bardzo mocno ręce, do tego stopnia, że nie używa tricepsa, i właściwie jeździ na bicepsie. Ma też mocno ograniczoną siłę w przedramionach i brak chwytu. Osoby te jeżdżą w specjalnych ortezach. To jest jedna kategoria. Druga kategoria, w której ja jestem, to również poziom szyjny, ale dolna jego część, c6-c7, gdzie my już mamy tego tricepsa, natomiast nadal trochę sparaliżowane są dłonie. Ja akurat mam to szczęście, że trochę mniej, natomiast też są zaniki. Na przykład, jeśli się przyjrzysz, ja tutaj [na dłoni] nie mam mięśnia. I nie mam pełnego chwytu, szczególnie w lewej ręce. W prawej jest trochę lepiej, ale nadal manualnie, jest całkiem okej. Są też osoby, które trochę gorzej manualnie wyglądają i też potrzebują ortez. To, co nas łączy, to pewne możliwości fizyczne. To, że możemy wykorzystać tricepsa, to, że nie mamy umięśnionej klatki piersiowej, i poziom na przykład tętna, który możemy osiągnąć, jest zbliżony. Potem są dwie kategorie, gdzie już jest pełna siła w rękach i cała klatka, czyli h3, oraz cały tułów, czyli h4. Ci zawodnicy już są najmocniejsi, razem z h5, ponieważ wykorzystują zarówno całą klatkę, mięśnie brzucha, pleców – mają tylko sparaliżowane nogi. Co ciekawe, w ogóle te nogi mają dużo mniejszą wagę. Nie potrafię tego wytłumaczyć, nie wiem czy jest to jakoś dokładnie zbadane. Te nogi mają mniejszą wagę u tych zawodników z kategorii h3, h4, h5, tych którzy są mocniejsi. Oni mają jeszcze lżejsze nogi do tego. Moje nogi, pomimo tego, że straciłem masę mięśniową, wyglądają w miarę normalnie. Natomiast u nich jest właściwie skóra i kości. Są bardzo lekcy.

(14:05) Tak jakby organizm, w związku z tym, że używają mięśni brzucha, pleców, jakby cały anaboliczny potencjał, budowanie mięśni, przenosił na te górne partie.

Tak, można tak powiedzieć.

A dlaczego tak robi, to faktycznie, ciekawe.

(14:19) Nie wiem, czy jest to nawet zbadane do końca i wytłumaczalne. Nie słyszałem teorii, która by to tłumaczyła, ale tak jest. Potem jest jeszcze kategoria h5, gdzie zawodnicy są zazwyczaj po amputacjach, jeżdżą oni nie w pozycji leżącej tak jak my, tylko w takiej pozycji klęcząco-siedzącej, na trochę innym rodzaju handbike’ów. Te kategorie h4 i h5 mają bardzo zbliżony poziom, najlepsi zawodnicy na świecie są w stanie jeździć wyścigi powyżej 40 km/h, średnio, z przewyższeniem. Bez przewyższenia, na płaskim, to nawet powyżej 45 km/h co najlepsi, także to już jest zdecydowanie wyższa moc.

(15:18) To są prędkości porównywalne do kolarzy, którzy jeżdżą na normalnych rowerach, przy użyciu nóg. Dla mnie to jest niesamowite, bo jednak te mięśnie na nogach są trzykrotnie większe i myślę, jak to jest możliwe, że przy użyciu siły rąk można takie prędkości generować. Myślę, że tutaj sekret leży gdzieś w aerodynamice. Jednak ta pozycja paracyclisty czy handbikera jest leżąca i opór jest mniejszy. Tak ja zgaduję, jako amator, ale wydaje mi się, że gdzieś tam musi leżeć odpowiedź.

(15:59) Masz rację, na pewno mamy bardziej aerodynamiczną pozycję, natomiast cały czas to zróżnicowanie mocy jest duże i żeby osiągać tego typu prędkości, trzeba generować moc powyżej 200 watów, co niektórzy zakręcają się w okolicach 250 watów – ci, którzy mają cały tułów. Oczywiście te kategorie – z odpowiednio większym urazem – to te moce analogicznie spadają, jednak tak czy siak, trzeba swoje wytrenować. Na pewno jest to tak samo konkurencyjny sport i wymaga tak samo dużego wysiłku i nakładu pracy.

Początki Michała w parakolarstwie/handcyclingu

(16:53) Jak wyglądały Twoje początki w parakolarstwie?

(16:57) Zaczęło się mniej więcej rok po wypadku. Najpierw spędziłem, z małą przerwą, prawie 9 miesięcy w szpitalu na rehabilitacji. Wyszedłem gdzieś w okolicach grudnia. W lutym zamówiłem swój rower i od kwietnia zacząłem pierwsze treningi. Udało mi się skontaktować właśnie ze wspomnianym wcześniej Rafałem, do którego zadzwoniłem, kiedy tylko rower do mnie doszedł, i który powiedział mi, że za 10 dni jest pierwszy maraton w Warszawie, zresztą największy w Polsce, Orlen Warsaw Marathon, i stwierdził „dobra, to wpadnij, sprawdź się”. Dopiero co dostałem rower. „Dobra, będę”. Zrobiłem parę przejażdżek.

(17:54) Skoczyłeś na głęboką wodę.

(17:55) Skoczyłem na dosyć głęboką wodę, bo zrobienie maratonu po dopiero co wyjściu ze szpitala i paru treningach, na pewno było wyzwaniem, ale udało mi się nawet nie być ostatnim. Przede wszystkim fajne było to, że poznałem wiele ciekawych osób, wiele osób uprawiających ten sport. Dowiedziałem się, że za parę miesięcy są mistrzostwa Polski, i stało się to moim kolejnym celem na sportowej mapie. Rzeczywiście zacząłem przygotowania, udało mi się przez około 3 miesiące wykręcić około 3 000 kilometrów na treningach i pojechałem na pierwsze swoje Mistrzostwa Polski, gdzie zająłem drugie miejsce dwukrotnie – w jeździe indywidualnej na czas, i w wyścigu ze startu wspólnego. Była to przepustka do reprezentacji, żeby wystartować w zawodach międzynarodowych, i reprezentować Polskę, z orzełkiem na piersi, na zawodach pucharu Europy, pucharu świata i potem mistrzostwach świata, także było to fajne przetarcie.

(19:13) Czyli byłeś reprezentantem Polski w sporcie zaledwie parę miesięcy po tym jak zacząłeś go uprawiać?

(19:21) Pierwszy start był po około roku treningów, ten międzynarodowy.

(19:33) To świadczy o tym jak niesamowitą kondycję miałeś dzięki siatkówce.

(19:38) Tak, przede wszystkim bardzo pomógł mi mój styl życia, właśnie sprzed wypadku. To było na pewno kluczowe, ponieważ trenowałem siatkówkę i potem siatkówkę plażową, można powiedzieć zawodowo. Rzeczywiście spędzałem 6, nawet czasami 7 dni w tygodniu, po 3-4 godziny dziennie, trenując bardzo wymagający pod kątem fizyczny sport. Byłem na wysokim poziomie, muszę powiedzieć. Pamiętam, że gdzieś tam parę miesięcy przed wypadkiem robiłem badania tkanki tłuszczowej, gdzie miałem nieco powyżej 3%.

(20:19) To jest bardzo niski.

(20:21) Jest to poziom już atletów występujących na mistrzostwach świata, na olimpiadzie. Byłem naprawdę bardzo wytrenowany, tak więc powrót do sportu i ta pewna baza, którą przez lata wypracowałem, bardzo mi pomogła, żebym szybko zaczął współzawodnictwo. Chociaż muszę też powiedzieć, że na pewno ten poziom, który obecnie reprezentuję, jest niezadowalający jeszcze, stawiam przed sobą dużo większe wyzwania i cele. Choć zdrowie ostatnio trochę nie pomaga, ale mam nadzieję, że uda mi się je wyprostować i dojść do takiego poziomu, gdzie rzeczywiście będę w stanie się ścigać z czołówką na świecie.

Rady i ciekawostki dla sportowców

(21:13) Michale, niesowita historia. Dosłownie w ciągu niecałego roku zostałeś reprezentantem naszego kraju w sporcie. Świadczy to o Twojej mentalności sportowca, którą miałeś przed wypadkiem. Jestem pełen podziwu, natomiast mam do Ciebie pytanie: czy masz jakieś rady, ciekawostki, dla sportowców, którzy chcą zacząć uprawiać ten sport? Bo myślę, że jesteś osobą, która bardziej ma autorytet, żeby dzielić się takimi wskazówkami. No i czy jest jakaś historia, zabawna historia, związana z tym sportem, którą chciałbyś się również podzielić z słuchaczami?

(21:58) Dziękuję za miłe słowa. Sprostuję, że tak naprawdę nie będzie to… nie staram się być jakoś przesadnie skromny, ale naprawdę myślę, że do autorytetu jeszcze trochę mi w tym sporcie brakuje, natomiast na pewno jestem osobą z dużą pasją i zapałem, i uważam, że sport, jakikolwiek, jest ważny w życiu. Dla mnie, osobiście, jest to część mojego stylu życia. Bardzo świadomie mówię o tym, że jest to część stylu życia, ponieważ traktuję to jako codzienność, jako coś, co dodaje mi spełnienia w życiu. Ta regularność, dbałość o swoje zdrowie jest bardzo ważna. Cały czas staram się ją poprawiać, cały czas się uczę. Dużą inspiracją jest dla mnie też moja partnerka, która te standardy ma bardzo wysokie jako trener personalny i fizjoterapeuta, także jest dla mnie dużą inspiracją. Natomiast ciekawostek jest na pewno wiele. Jedną, którą mogę śmiało powiedzieć, to to, że mój poziom uszkodzenia rdzenia jest związany z taką ciekawostką, o której mało kto wie, że ja się na przykład w ogóle nie pocę. To znaczy, że jestem w stanie zrobić dwugodzinny trening w 30 stopniach, jadąc na granicy mojej wytrzymałości i nie zobaczysz na mnie kropli potu.

(23:45) Do tego stopnia?

(23:47) Do tego stopnia, i jest to o tyle ciekawe, że kiedyś będąc w Dubaju, byłem w stanie trenować w 40-50 stopniowych upałach, teraz powyżej 25 stopni jest to już wyzwanie, ponieważ zaburzone są u mnie receptory termoregulacji, i nagrzewam się jak kaloryfer, więc w tych wyższych temperaturach jest mi po prostu duszno. Do tego stopnia, że kiedy latem są upały po trzydzieści, trzydzieści parę stopni, to żeby zrobić trening, to muszę wziąć lodowaty prysznic, który schłodzi moje ciało i sprawi, że jestem w stanie w ogóle wytrzymać tego typu temperatury. To jest jedna z takich ciekawostek.

(24:41) Czyli schładzasz się przed sportem, żeby móc dłużej uprawiać sport i dłużej utrzymać generowanie mocy na rowerze?

(24:50) Dokładnie, nawodnienie też jest bardzo ważne, no i po prostu uważność, jeśli chodzi o tego typu warunki.

(25:01) Wpadłeś kiedyś może na pomysł – możliwe, że ostatnio słucham za dużo Lema, ale wpadłeś kiedyś na pomysł, żeby użyć jakiegoś sztucznego chłodzenia na rowerze? Typu obłożyć się lodem albo coś w stylu? Już nie chcę mówić o ciekłym azocie, może to już by była przesada, ale lód po prostu?

(25:22) Wiesz co, to jest dosyć dobry pomysł. Jest coś takiego jak kamizelki z lodem, i myślę, że jeżeli jechałbym teraz na jakieś zawody, tak jak kiedyś, na przykład tak jak jedne z moich pierwszych zawodów międzynarodowych, właśnie we Włoszech, to pamiętam, że w cieniu mieliśmy około 35 stopni, startując o 10 rano. Dla mnie było to po prostu zabójstwo, pod kątem fizycznym, i teraz jadąc na tego typu zawody na pewno pomyślałbym – raz, o dobrym prysznicu, dwa, o chłodzeniu zewnętrznym, na przykład właśnie kamizelce chłodzącej przed startem, żeby lepiej znieść warunki takiego wyścigu.

(26:17) Okej, a jakaś historia związana z tym sportem, coś takiego zabawnego albo coś nietypowego, co się wydarzyło na przestrzeni tych lat?

(26:28) Na przykład udało mi się zabrać handbike’a do Dubaju, w którym mieszkałem przez 5 lat, gdzie trenowałem na pustyni, mają tam niesamowite warunki, ponieważ poza Dubajem, właśnie na pustyni, jest zbudowana…

(26:48) Ale to jest bardzo gorąco przecież!

(26:50) Jest bardzo gorąco, ale pojechałem w październiku, listopadzie, więc temperatury już są dużo fajniejsze, gdzieś w okolicy dwudziestu paru, trzydziestu stopni, bardzo wcześnie rano albo wieczorem. Do tego stopnia, że jechaliśmy o wschodzie słońca, o 4:30, na pustynię, właśnie żeby odpowiednio wcześnie zrobić trening. Wyobraź sobie, że zbudowano tam kilka takich pętli, które są tylko dla kolarzy. To jest jak autostrada, na której nie zobaczysz samochodu, tylko kolarzy, ewentualnie kogoś na rolkach, i te pętle mają po 40-50 kilometrów. Coś niesamowitego. Jedziesz, masz wydmy, czasami spotkasz jakiegoś wielbłąda czy inne zwierzęta pustynne, czy około pustynne, naprawdę wyjątkowe doznania. Jednego dnia znajomy zabrał mnie na takie zamknięte osiedle, gdzie jechaliśmy sobie z widokiem na rozświetlone wieżowce dubajskiej panoramy. Było to ciekawe doznanie.

(28:18) No, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, chętnie bym się przejechał po takiej trasie kolarskiej wśród piasków pustyni. Myślę, że mogło to być mistyczne doznanie wręcz.

(28:31) Coś wyjątkowego. Fajne warunki, ponieważ jest tam naprawdę płasko, idealny asfalt, także można płynąć.

(28:39) A ten piasek nie wpada na ten asfalt?

(28:41) Troszeczkę, zależy od wiatru, natomiast myślę, że na tyle dbają o to, że nie. Tam są też od czasu do czasu burze piaskowe, i wtedy rzeczywiście myślę, że jest ciężko. Trzeba zaczekać, aż przyjedzie nie śnieżarka, tylko piaskarka, ale nie piaskarka, która piaskuje, tylko oczyszcza.

Marzenia i cele sportowe Michała

(29:06) Jak dotąd udowodniłeś, że bardzo szybko osiągnąłeś dobre rezultaty w tym sporcie, i jak wiadomo, jesteś w sile wieku, czyli masz około 34-35 lat. Wiem z doświadczenia, jako triatlonista, że to jest okres, kiedy osiąga się najlepszą kondycję, i wielu sportowców właśnie w tym wieku, jest na wyżynie swoich możliwości. Domyślam się, że masz jakieś marzenia związane z tym sportem. Czy zamierzasz wykorzystać właśnie swój wiek, żeby realizować te marzenia? Masz jakieś cele na przyszłość, którymi chciałbyś się podzielić z nami?

(29:51) Oczywiście, no jakby takim marzeniem największym jest na pewno start na para olimpiadzie, jeżeli zdrowie pozwoli. Jeżeli uda mi się dobrze wykorzystać najbliższe miesiące i lata, to bardzo bym chciał spróbować swoich sił na para olimpiadzie. Dostać się nie jest łatwo, ponieważ kryteria kwalifikacyjne są bardzo ciężkie i na te zawody jedzie naprawdę sama czołówka, do tego stopnia, że pomimo tego, że mamy 5 kategorii w Polsce i na świecie różnych sprawności, to z Polski na tegoroczną olimpiadę pojedzie pewnie 2 zawodników, nawet nie mistrz z każdej kategorii, ponieważ te kryteria są bardzo wymagające, i trzeba być naprawdę w czołówce światowej, żeby móc na takie zawody pojechać. 

(30:59) Zdradzisz, jakie to są kryteria?

(31:00) Jasne. Przede wszystkim poprzez zawody międzynarodowe, takie jak puchar świata, mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy, zbiera się punkty kwalifikacyjne w ciągu sezonu dla siebie, natomiast pod kątem kwalifikacji olimpijskiej dla reprezentacji. Czyli reprezentacja ma pulę punktów i teraz, żeby wysłać jednego sportowca na przykład, potrzebne jest 250 punktów, które trzeba w okresie kwalifikacyjnym zdobyć. Po prostu, zbieranie tych punktów jest ciężkie, ponieważ trzeba być w absolutnej czołówce na świecie, no i te kryteria są na tyle ciężkie, że na przykład w danej kategorii na świecie jedzie od 8-10 do kilkunastu, 20 zawodników.

(32:11) Czyli nie wystarczy być mistrzem w danej kategorii w danym kraju, trzeba jeszcze zebrać punkty na zawodach międzynarodowych, żeby się jeszcze zakwalifikować.

(32:26) Tak, i jeżeli jest się na odpowiednim poziomie i reprezentacja ma odpowiednio dużo punktów to wtedy może Cię wysłać na tego typu zawody.

(32:37) Czyli to jest Twój największy cel, Twoje największe marzenie na przyszłość? Para olimpiada?

(32:43) Tak, to na pewno.

Realizacja Michała w biznesie

(32:45) Michale, na początku tego wywiadu zaczęliśmy od Twojej historii, od tego, że pracowałeś jako manager, a potem jako dyrektor w międzynarodowej firmie w Dubaju, o tym, że trenowałeś siatkówkę, po wypadku zamieniłeś siatkówkę na paracycling, więc pozostałeś cały czas sportowcem, a czy również po wypadku pozostałeś cały czas przedsiębiorcą? Czy ważny jest dla Ciebie biznes i jak realizujesz się w tym zakresie?

(33:15) Tak, zdecydowanie. Najpierw rzeczywiście miałem ekspozycję na ten biznes międzynarodowy, zupełnie inną kulturę biznesową właśnie w Dubaju, o której możemy sobie chwilę porozmawiać, natomiast po wypadku… Zawsze, od czasów liceum czy studiów pasjonowałem się biznesem, i chciałem kiedyś otworzyć własną firmę. Uznałem, że po wypadku jest to dobra okazja, żeby spróbować swoich sił w biznesie, i również parę miesięcy po wyjściu ze szpitala, założyłem swoją działalność. Motywacją do tego było z jednej strony sprawdzenie się jako przedsiębiorca i realizacja kolejnego swojego celu życiowego i pasji, z drugiej strony było to duże ryzyko jednak, duże wyzwanie. Natomiast dodatkową motywacją była chęć właśnie połączenia tego ze sportem – tego, żebym nie musiał pracować od przysłowiowej dziewiątej do siedemnastej, jak to się mówi „nine-to-five”, tylko żebym był bardziej elastyczny czasowo, i sam decydował o tym, kiedy pracuję i co robię. To była taka dodatkowa motywacja, żeby moc właśnie łączyć sport z biznesem. Zacząłem od takiego pomysły bardzo podstawowego, mianowicie otworzyłem sklep internetowy ze sprzętem sportowym, z takimi pasami typu TRX, o nazwie Power Belts PRO. Są to pasy do treningu z własnym ciężarem ciała, niezależnie od miejsca, niezależnie od czasu, na których trenowałem, jeszcze będąc osobą pełnosprawną, właśnie jako takie dopełnienie mojego treningu siatkarskiego. Zabierałem ze sobą pasy na plażę i przy palmie, albo przy słupie do siatkówki je zawieszałem i byłem w stanie wykonać trening funkcjonalny na jakąkolwiek partię ciała. Stwierdziłem, że jest to sprzęt jeszcze relatywnie mało popularny w Polsce, gdzie jest niska świadomość jego potencjału, który jest niesamowity i zacząłem od tego, natomiast muszę przyznać, że bardzo szybko ewoluowałem, jeżeli chodzi o specjalizację. Dosyć naturalnie pojawili się klienci, którym pomagałam, jeżeli chodzi o doradztwo biznesowe. Zaczęło się od pracy z polskimi firmami, które chciały wejść na rynek Bliskiego Wschodu, gdzie mieszkałem, gdzie znam kulturę biznesową i tak dalej. Rzeczywiście zacząłem pracować z klientami, którzy chcieli – czy to sprzedażowo, czy operacyjnie, wejść na rynek Bliskiego Wschodu. Muszę przyznać, że właśnie sprzedaż, przede wszystkim ta B2B, konsultacyjna, sprzedaż transformacyjna, w którą gdzieś tam wierzę, której jestem, powiedzmy reprezentantem, jest to coś, co mnie bardzo kręci, w czym się spełniam. Poszedłem właśnie w tym kierunku. Obecnie mam kilku partnerów biznesowych, z którymi współpracuję, którym pomagam sprzedażowo i operacyjne, rozwinąć swój biznes.

Czym różni się kultura biznesowa w Dubaju w porównaniu do Polski

(37:34) Okej, a czym się różni właśnie kultura biznesowa w Dubaju w porównaniu do Polski?

(37:42) Różni się dosyć spektakularnie.

(37:47) Oprócz tego, że nie przepadają za alkoholem.

(37:49) To prawda, rzeczywiście. Powiem tak, wracając do początków. Pamiętam jak dziś, kiedy wylądowałem w Dubaju, był wtedy czerwiec. Wychodząc na lotnisku, na płytę lotniska, spotykasz zupełnie innych ludzi, ludzi w kandurach, kobiety w abajach, mężczyzn w kandurach, z gutrą na głowie i tak dalej. Jakby społeczność muzułmańska to niesamowita społeczność. Wiele osób zupełnie nie ma pojęcia o tej kulturze. Kojarzy ją niestety z mainsteamu bardzo stereotypowo. Natomiast prawda jest zupełnie inna. Dubaj to przede wszystkim najbezpieczniejsze miejsce na Ziemi, w którym byłem. Do tego stopnia, że kiedy spadnie Ci na przykład portfel na chodniku, nikt go nie weźmie, ktoś go co najwyżej podniesie, pobiegnie za Tobą, żeby Ci go oddać. Kiedyś przez przypadek, ja akurat nie jestem jakąś super roztargnioną osobą, ale zdarzyło mi się rzeczywiście, miałem taki dzień, gdzie pamiętam jak dziś, zaparkowałem swoje auto przy centrum handlowym. Przez przypadek przestał mi działać pilot przy kluczykach, włożyłem kluczyk, przekluczyłem, odebrałem telefon i zostawiłem klucze do auta włożone od zewnątrz do samochodu na parkingu. Poszedłem na zakupy, wróciłem po godzinie, bez problemu. Nie bałem się w ogóle o to, że tego auta nie będzie. Jest to bardzo bezpieczne miejsce. Kultura muzułmańska, kultura arabska, są to ludzie bardzo przyjaźni. Z drugiej strony na pewno biznes robi się w zupełnie inny sposób. Potrzebne są pewne relacje, pewne bezpośrednie więzi. Na pewno ci ludzie mają inną mentalność. Są dużo spokojniejsi życiowo. Tam rzadko kiedy uda Ci się umówić z kimś na czas.

(40:41) Jest inne wyczucie czasu.

(40:42) Zupełnie inne poczucie czasu.

(40:44) Trochę jak w krajach śródziemnomorskich?

(40:46) Bardziej. Bardziej. Jakby spóźnienie się godzinę, półtorej czasami to wręcz standard. Może nie aż tak bardzo w biznesie, ale jeśli chodzi o takie stosunki międzyludzkie. Kiedy się z kimś umawiasz na godzinę 16, no to, powiedzmy, o 17:30 może ta osoba się pojawi. Także tych różnic kulturowych jest dużo, ale pomimo wszystko to są bardzo serdeczni ludzie i tak jak mówię, to nie wynika z negatywnych przesłanek, ale bardziej właśnie, tak jak bardzo dobrze zauważyłeś, z zupełnie innego podejścia do poczucia czasu. Takich różnic jest bardzo wiele, ale też coś, o czym warto wspomnieć – to jest zawsze w postaci takiej anegdoty troszeczkę. Dubaj jest miejscem bardzo międzynarodowym. Jak myślisz jaki procent społeczności w Dubaju to jest społeczność lokalna, to są Emiratczycy? W Polsce mamy gdzieś 97% Polaków.

(42:27) Zdecydowanie te mniejszości są tutaj mniejszościami. Domyślam się, że Dubaj to jest takie centrum wymiany międzykulturowej, biznesowej, dużo widzi się informacji o Dubaju, że dzieją się tam niezwykłe rzeczy, więc domyślam się, że tam stykają się bardzo różne kultury i narodowości, ale tak powiedziałbym, że z 50% ludności lokalnej, to są cały czas Arabowie? Czy nie wstrzeliłem się?

(43:00) Z piątką byłeś blisko, ale bardziej 15%. 10-15% to są Emiratczycy, reszta to jest ludność z całego świata tak naprawdę, jest to ogromny miks kulturowy, mnóstwo osób z Azji, mnóstwo z Afryki, Europa, Ameryka Północna, Południowa. To jest niesamowity miks. Duża część to są na przykład osoby z Indii, z Filipin, mnóstwo Europejczyków, także jest to taki bardzo fajny międzynarodowy miks i rzeczywiście bardzo międzykulturowe środowisko.

(43:56) Muszę przyznać, że Dubaj chodził mi po głowie od dłuższego czasu i na pewno dokładasz teraz cegiełkę do mojej motywacji, żeby w końcu się tam wybrać i zobaczyć to na własne oczy, bo byłem już w wielu miejscach, i w Azji, i w Europie, i w Ameryce Północnej, a tego Bliskiego Wschodu nie odwiedziłem, także kto wie, może jeszcze w tym roku tam zawitam.

(44:24) Powiem Ci, że jest to wyjątkowe miejsce, i właściwie w tym roku jest fajna okazja, ponieważ w Dubaju będzie Expo 2020, także międzynarodowe, ciekawe wydarzenie, ale sam Dubaj jest niesamowitym miejscem. Powiem Ci, że oprócz tego, że właściwie to nie ma tam zimy, bo zimą w grudniu, styczniu temperatury są nadal powyżej dwudziestu stopniu w ciągu dnia, to jest to miejsce niesamowicie nowoczesne. Lubią mieć rzeczy, które są „naj” – najwyższy budynek na świecie, najdroższy hotel na świecie, najdłuższa autostrada i tak dalej. Tych rzeczy „naj” jest mnóstwo. Rzeczywiście są trochę tacy „blink-blink”, natomiast jest to bardzo nowoczesne miejsce, ale też ciekawe, inne kulturowo i zupełnie inne mentalnie. Jest tam więcej spokoju, więcej życzliwości.

(45:42) Większa otwartość zapewne.

(45:44) Na pewno większa otwartość. Niesamowita możliwość rozwoju też.

(45:51) Tak, właśnie to by mnie najbardziej przyciągało, trochę bym się obawiał temperatur latem, ale gdy mówisz o tej różnokulturowości, o tym potencjale biznesowym, to jest na pewno coś, co mnie inspiruje, także będziemy w kontakcie i na pewno dam Ci znać, gdy tam będę wybywał.

(46:13) Jasne.

Najciekawsza historia biznesowa – Relacje biznesowe z szejkami

(46:14) Michale, jaka jest najciekawsza historia biznesowa, czy też sukces, który miło wspominasz?

(46:21) Wiesz co, tych ciekawych historii to tak naprawdę jest sporo. Właśnie zaczynając od tych, które miały miejsce w Dubaju jeszcze, bo już na samym początku, w pierwszym roku, udało mi się nawiązać współpracę z dwoma szejkami, gdzie zawsze jest to coś wyjątkowego, ponieważ to nie jest codzienność, żeby obcować z tego typu osobami.

(46:54) A może wyjaśnij, kim jest szejk, bo dla mnie jako laika w tym temacie szejk kojarzy się z kimś, kto jest Arabem, i kto jest zapewne bardzo bogaty, aczkolwiek domyślam się, że to jest bardzo ograniczona definicja.

(47:08) Troszeczkę, byłeś blisko w definicji, natomiast jeszcze ważne są relacje z rodziną panującą, rodziną królewską, z emirami, czyli z osobami, które rządzą krajem. To są osoby właśnie rządzące krajem i osoby z rodziny, spokrewnione, które mają konkretny status społeczny. Rzeczywiście, to są bardzo często osoby, które mieszkają w pałacach, i w niesamowitych posiadłościach. Bardzo często jest to związane z dużym majątkiem. To są osoby o bardzo wysokim statucie społecznym. Udało mi się na przykład współpracować z ministrem kultury i nauki, którego zaprosiłem na jedną z konferencji, którą organizowałem, a także z szejkiem z innego emiratu, szejkiem z Szardży, tak zwanym green szejkiem, który upodobał sobie właśnie tematykę eko, dlatego green, którego też zaprosiłem na jedno z wydarzeń. Oboje uświetnili jedno z wydarzeń, które organizowałem. Było to ciekawe doświadczenie, ponieważ na przykład odwiedziłem jednego z nich w Abu Dhabi w jego posiadłości, w takim pokoju przyjęć, tak zwanym majlis , czyli takim miejscu, w którym spędza się czas, otwartym, gdzie zazwyczaj siadasz na fotelach, albo wręcz na dywanie, perskim dywanie. Tam miałem taką audiencję, gdzie oczywiście kilku Arabów siedziało wokół, zapewne każdy z nich miał czarny pas karate, czy jakieś inne umiejętności, ponieważ bezpieczeństwo takich osób jest bardzo ważne, i to była bardzo oficjalna wizyta. Natomiast z drugim szejkiem było już dużo bardziej bezpośrednio i tak rodzinnie, można powiedzieć. Najpierw coś tam przekąsiliśmy, a potem on zaprosił mnie też drugi raz, i zaprosił mnie też żebyśmy się przeszli razem do meczetu, pokazał, jak oni się modlą, pokazał mi, jak sam się modlił, pokazał mi ruchy, spróbowałem tego rytuału. Było to niesamowite doświadczenie kulturowe, także bardzo fajne doświadczenie i ciekawostka.

(50:43) No to świadczy o jakiejś otwartości, bo jeśli pracowałeś przez jakiś czas, domyślam się, że to było parę lat maksymalnie.

(50:51) Pięć, tak.

(50:52) Pięć, i byłeś w stanie dotrzeć do takich osób, to z jednej strony świadczy też oczywiście bardzo dobrze o Twoich zdolnościach komunikacyjnych, zdolnościach budowania pewnych relacji, ale też o tym, że jednak to są otwarci ludzie. Jeśli chcą się spotkać z białym człowiekiem, spoza ich kultury, są otwarci na relacje, na dialog, zapraszają do meczetu – to znaczy, że to są inni ludzie, niż przeciętny Polak wyobraża sobie, gdy słyszy Islamista albo Arab, tak?

(51:23) Tak, to musimy na pewno podkreślić, że media bardzo zniekształcają wizerunek. Na pewno inaczej to wygląda w innych krajach, ale w wielu krajach arabskich naturalnie to są bardzo ciepli, bardzo, bardzo religijni ludzie. Do tego stopnia, że oni modlą się 5 razy dziennie, wstają w nocy, żeby się pomodlić. Są bardzo kulturalni. Większość z nich, zdecydowana większość, nie pije w ogóle alkoholu. Zresztą, religia tego zabrania i mało kto przekracza tą barierę.

Case biznesowy – Biznes w Dubaju

(52:11) W naszych rozmowach wspominałeś również o kejsie biznesowym związanym z grupą medialną, w której pracowałeś. Czy mógłbyś również podzielić się z nami tą historią w tym podcaście?

(52:25) Jasne, to w ogóle miało niesamowity wpływ na moją karierę, ponieważ po pracy w AISEC, czyli takiej międzynarodowej organizacji studenckiej, gdzie już pracowałem na poziomie zarządu ogólnokrajowego właśnie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i była to moja pełnoetatowa praca, zdecydowałem się zostać w Emiratach i dalej rozwijać swoją specjalizację związaną ze sprzedażą. Poszedłem do grupy medialnej. Początek był dosyć ciężki, ponieważ przyszedłem z innym backgroundem, z zupełnie innym nastawieniem, wiedzą, umiejętnościami sprzedażowymi na – wydaje mi się – fajnym, wysokim poziomie. Natomiast wtedy na Bliskim Wschodzie, szczególnie właśnie w sektorze medialnym, panowały pewne, trochę archaiczne metody sprzedaży. Jakby my byliśmy też wydawcą, czyli mieliśmy swoje magazyny specjalistyczne, dla różnych branży, mieliśmy strony internetowe, takie portale wiedzowe i wydarzenia – konferencje przede wszystkim, wydarzenia biznesowe. Przychodząc tam, managerowie na moim poziomie w tej grupie sprzedawali produktowo, czyli na przykład: jest konkretny miesiąc, to sprzedali reklamę w tym magazynie, czy baner na tej stronie, czy pozycję sponsora w jakieś konferencji i tyle. Bardzo takie produktowe podejście.

(54:42) Rozumiem, że komunikowałeś się po angielsku?

(54:44) Tak, tam w 100% komunikacja jest po angielsku. Ja przychodząc do tej grupy medialnej, uczyłem się zupełnie innej sprzedaży. Nie wciskania produktów, tylko właśnie rozmowy biznesowej na poziomie takim strategicznym. Ja to nazywam sprzedażą transformacyjną, zresztą wynika to z pewnych kursów, z pewnych szkoleń, w których uczestniczyłem, będąc jeszcze na studiach. Chciałem rozmawiać na poziomie właśnie transformacyjnym dla biznesu, bardziej jako konsultant, doradca, który tworzy jakąś strategię dla firmy, pod kątem marketingowym akurat, bo takie było portfolio. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, w pierwszych tygodniach, to przede wszystkim bardzo dokładnie przestudiowałem portfolio, wszystkie produkty, które mieliśmy nie tylko w naszej dywizji, ale w całej grupie medialnej, żeby mieć pojęcie, co ta firma reprezentuje, i zamiast sprzedać produkty, ja się kontaktowałem z klientami, żeby porozmawiać o biznesie, żeby zrozumieć klienta.

(56:06) Czyli Ty trochę zamiast sprzedawać komuś jedną bułkę albo bochenek chleba, chciałeś sprzedawać cały catering na miesiąc, albo na pół roku.

(56:15) To jest dobra metafora. Chociaż nawet powiem więcej, nawet nie tak. Wyobraź sobie, że przychodzi do Ciebie klient i chce kupić wiertarkę, bo chce zrobić dziurę w ścianie. To sprzedaż produktu polegałaby na tym, że powiesz „o, mamy fantastyczną wiertarką, ma takie cechy, jest tak szybka, tak wytrzymała, ma taką baterię” tego typu rzeczy. Natomiast sprzedaż transformacyjna to bardziej zadawanie pytań „w jakim celu chciałby pan tą dziurę zrobić? W jakim celu ona jest?”. I może się okazać, że wcale ten klient nie potrzebuje wiertarki, bo na przykład chciał pociągnąć kabel przez ścianę, tylko możesz mu zaproponować rozwiązanie jakiejś technologii bezprzewodowej, gdzie nie musi robić dziury w ścianie, żeby rozwiązać jakiś problem. To jest bardziej rozmowa na takim poziomie zrozumienia problematyki i wypracowania strategii, która klientowi pomoże rozwinąć jego biznes, sprawi, że ten biznes stanie się lepszy, efektywniejszy i tak dalej.

(57:37) Czyli już nie sama bułka czy bochenek chleba, wracając do tej metafory, ani nawet nie catering, tylko doradztwo trenera personalnego, w ramach którego doszłaby odpowiednia dieta, i jeszcze na przykład zakup jakiegoś sprzętu sportowego, dzięki któremu ktoś będzie mógł się zrealizować i osiągnąć swoje cele sportowe.

(57:58) Dokładnie tak. Wyobraź sobie, że na samym początku to był ciężar, ponieważ zmieniasz cykl sprzedażowy. Sprzedaż produktu jest szybka, dynamiczna. Tworzenie strategii to jest dłuższy cykl, gdzie pracujesz nad swoim klientem kilka tygodni, albo nawet kilka miesięcy. Ja na początku nie miałem w ogóle wyników przez pierwsze miesiące.

(58:30) Bo ten cykl był dłuższy, więc zbudowanie relacji trwało.

(58:34) Tak. Zbudowanie relacji, nauczenie się przedtem w ogóle produktu, przemyślenie tego, zastanowienie się, jak rozmawiać z klientem, żeby mu pomóc, a nie po prostu sprzedać produkt, bo niektórym musiałem po prostu powiedzieć „nie”, albo „okej, może to nie jest najlepszy produkt”, „może coś innego będzie fajniejszego”. Poza tym – kreatywność. Ja też starałem się wymyślić produkt dla klienta, jeśli usłyszałem o czymś bardziej specyficznym, czymś nowym, na bazie potencjału, który ta firma miała. Na początku po paru miesiącach nie miałem wyników. Miałem rozmowę z dyrektorem, który mnie zatrudniał, że czas gdzieś tam „domykać deale”. Wyobraź sobie, że po paru miesiącach jako manager średniego stopnia, domknąłem deal na poziomie strategicznym dla całej dywizji, dla mojej grupy medialnej. Wprowadziłem klienta strategicznego. Nie produktowego, tylko takiego, który wszedł w różne nasze produkty, w różne usługi, ponieważ przedstawiłem mu kompleksową ofertę, która spełniała jego cele, jego strategię marketingową na dany obszar, na cały Bliski Wschód, pod kątem budowania relacji z klientami, poznania klientów, dostępu do nich i tak dalej. Po paru miesiącach – a dołączyłem do tej grupy medialnej w połowie roku – w kolejnym roku byłem już najlepszym managerem w całej grupie, stopiędziesięcioosobowej. Z najlepszymi wynikami sprzedażowymi zostałem prawą ręką swojej dyrektor, przez to, że zmieniłem właśnie myślenie i wprowadziłem koncepcję, która wtedy nie istniała, a która miała bardzo duży sens biznesowy, w którą ja wierzyłem.

(1:00:58) Niesamowite. Niesamowicie dynamiczna kariera. Domyślam się, że kosztowało Cię to dużo wysiłku, szczególnie zmiana paradygmatu, myślenia swoich kolegów i koleżanek w tej firmie. To było pewnie największe wyzwanie.

(1:01:15) Zdecydowanie, a także wymagało dużo cierpliwości, bo tak jak mówię, początki wcale nie były różowe, ale kiedy już rozwinąłem pewne relacje… właściwie chciałbym jeszcze o jednej rzeczy powiedzieć, jeśli chodzi o te relacje. Na przykład z jednym klientem, kiedy działałem w branży technologicznej, media dla branży technologicznej, także rozmawiałem z firmami IT, IT security, i miałem klienta właśnie z IT security, firmę – wtedy, kiedy zaczynałem, małego dystrybutora rozwiązań cyberbezpieczeństwa. Kiedy poznałem tą firmę, sprzedaż z nią przez lata wcześniej wynosiła jakieś 5000 dolarów, więc to były jakieś pojedyncze 1 czy 2 produkty. Kiedy ich poznałem, to była to firma 5-7 osób, gdzieś na tym poziomie. Odwiedziłem ich kilka razy w ich biurze. To było małe biuro, znałem prawie wszystkie, może nawet wszystkie. To była mała firemka. Wyobraź sobie, że pierwszy deal, który z nimi zrobiłem, to też był właśnie deal na poziomie strategicznym, kiedy zaczęliśmy współpracować przez cały rok. Ta strategia, którą ja im zaproponowałem, pomogła im, pomogła mi poznać ich z kilkoma klientami, przede wszystkim na konferencjach. Zaproponowałem im też rozwinięcie troszeczkę tej eksperckości, którą mieli, w postaci bycia speakerem na różnych konferencjach, dzielenia się wiedzą, budowania pozycji leadera eksperckości w danej kategorii. Ta firma teraz, po paru latach, zatrudnia powyżej 50 osób, tak mocno się rozwinęła. Jest jednym z głównych dystrybutorów, jeśli chodzi o bezpieczeństwo technologiczne. Relacje, które miałem z ludźmi z tej firmy, może zobrazować to, że byłem na weselu jednego z dyrektorów, a sam CEO firmy, kiedy usłyszał, że miałem wypadek, wspomógł mnie, moją rehabilitację, leczenie, potrzeby związane ze sprzętem i tak dalej. Jak tylko się dowiedział, to na moim koncie wylądowała pięciocyfrowa liczba, jeśli chodzi o wsparcie finansowe. To były tego typu relacje, otwartość, zaufanie, takie relacje, które procentują na lata. To jest dla mnie w biznesie bardzo ważne, żeby nie sprzedawać produktów, nie wciskać czegoś, tylko pomagać biznesowi, żeby budować długotrwałe relacje, to jest niesamowita wartość. Myślę, że to jest taki fajny przykład jeszcze z tej kariery dubajskiej, a o tej obecnej jeszcze też porozmawiamy.

(1:05:14) Zaprezentowałeś przykłady studium przypadku biznesowych, którymi przekazałeś nie tylko jak coś robić, jak osiągnąć sukces, ale też jak osiągnąć ten sukces w wielkim stylu, także za to Tobie dziękuję.

(1:05:33) Dzięki.

Przekaz dla Polaków

(1:05:35) Michale, w tym podcaście poruszyliśmy wiele tematów: temat Twojej historii – historii, która była ogromnym wyzwaniem, ale z którą sobie niesamowicie poradziłeś oraz tematy biznesowe, tematy budowania biznesu w zupełnie innej kulturze, co jest dla mnie również niezwykle inspirujące. Czas, aby zamierzać ku końcowi. I mam dla Ciebie pytanie. Gdybyś mógł coś przekazać każdemu Polakowi przez 30 sekund, czyli miałbyś monopol na wiadomość, która dotrze do każdego Polaka. Co by to było?

(1:06:17) Tu mnie zaskoczyłeś. Przede wszystkim, żeby byli szczerzy z bliskimi i ze samymi sobą, trzymali się pasji, trzymali się marzeń, które zamieniamy na cele, które gdzieś tam wyznaczają nam kierunek, żeby się spełniali, po prostu. Żeby byli odważni w życiu. I nigdy się nie poddawali żadnym przeciwnościom losu. Może moja historia jest ekstremalna, natomiast na co dzień mamy wiele wyzwań, czasami bardzo prostych, ale odpowiednie nastawienie i dbałość o siebie, jako taki styl życia, jako codzienność, jest bardzo ważna. Zarówno dbałość o zdrowie, formę fizyczną, jak i głowę, czyli część psychiczną, mentalną. Warto się rozwijać i realizować, i nigdy nie zapominać o tym, że zawsze się uczymy.

Nawyk pomocny w życiu codziennym

(1:07:28) Czy jest jakiś nawyk, coś, co robisz, co Tobie pomaga na co dzień radzić sobie z wyzwaniami? Na moim przykładzie, dla mnie to jest zimny prysznic, nie wyobrażam sobie swojego życia bez zimnego prysznica. Od lat biorę je codziennie i natychmiastowo zmienia to moją biochemię, czuję się po przebudzeniu jak super bohater. A Ty masz coś takiego?

(1:07:55) Zimny prysznic też zdarza mi się praktykować, co prawda nie codziennie, ale jest to coś niesamowitego, natomiast dla mnie taką podstawową, automatyczną odpowiedzią na Twoje pytanie jest po prostu sport, trening, gdzie nie wyobrażam sobie 2-3 dni przerwy, wynikającej z mojej woli. Niedobrze się czuję, kiedy nie trenuję, dobrze się czuję, kiedy trenuję, kiedy wiem, że walczę ze swoimi słabościami, kiedy dbam o siebie. Uważam, że sport nie tyle dba o Twoją fizyczność, ile właśnie dba o Twój charakter, Twoją charyzmę, Twoją silną wolę. Jego wypływ jest tak naprawdę na całe życie, na całą płaszczyznę życia.

(1:09:05) W 100% się z Tobą zgadzam i też tak mam, że ćwiczę regularnie i jeśli nie poćwiczę 2-3 dni, co się prawie nie zdarza, to czuję się fatalnie. Muszę ćwiczyć, chcę ćwiczyć i lubię to. Zresztą to, w jaki sposób Ty ćwiczysz, 10000 kilometrów przejechane na handbike’u w ciągu roku mówi samo za siebie. To po prostu oznacza niesamowitą dyscyplinę i regularność. Myślę, że to jest sekret każdego sportowca, który osiąga sukcesy, nie jakieś suplementy, nie jakieś heroiczne czyny, raz czy dwa razy w roku, tylko po prostu regularność każdego dnia. Nawet w tych sportach wytrzymałościowych, jak triathlon czy paracycling, to w tych strefach, aerobowych, czyli strefach tlenowych, kiedy jest luz, kiedy nie ma zadyszki, kiedy po prostu sobie to robimy, bo to przekłada tę bazę, na ten silny fundament.

(1:10:18) Na energię na co dzień, na podejście, na sposób myślenia ogólnie. Ja zauważyłem, że osoby, które regularnie mają też inny sposób myślenia, inne podejście do życia, inną energię bardzo często i to jest, myślę, ważne, i warto o to dbać.

(1:10:41) Dobrze, no to myślę, że mamy piękne zakończenie tego podcastu, jeszcze raz dziękuję za Twój czas, za to, że mogliśmy się spotkać, i spędzić tak świetnie to sobotnie popołudnie i wieczór, i do usłyszenia już wkrótce.

(1:10:58) Dzięki bardzo, cześć.

(1:11:00) Muzyka w tle

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *